Life lately- chwile w obiektywie #3

08:00

I kolejna świeża porcja zdjęć ode mnie :) To trochę przykre, ale okazuje się, że częściej aktualizuję Life Lately niż Project Life... Mam nadzieję że mimo wszystko to przejściowy przestój i w końcu nadgonię te ostatnie tygodnie, trzymajcie za mnie kciuki! A teraz do rzeczy- wakacje w połowie, mamy już lipiec za sobą, więc pora na kolejną porcję zdjęć. Zaczynamy od pierwszej połowy czerwca :)

Czerwiec 2015
Sporo osób nie wie, że dla mnie rok zaczyna się wraz z nadejściem czerwca. Kalendarz przestawił mi się jakieś 3 lata temu, kiedy uzbrojona w sporą dawkę szczęścia i nie mając tak na prawdę zielonego pojęcia gdzie jestem, stanęłam w progu Hali Koło w Warszawie. Tak na prawdę ciężko mnie było w ogóle nazwać scraperką, bo zaczęłam ciachać papiery ledwo 2 miesiące wcześniej, nie miałam bloga i przede wszystkim nie miałam pojęcia, że mijam osoby, do których prac będę się ślinić przez następne (co najmniej) 3 lata. W tym roku po raz pierwszy (serio!) w końcu miałam okazję spotkać się ze znajomymi, w tym z kochaną Mru dzięki której jestem gdzie jestem (do tej pory pamiętam te komentarze dzięki którym się ogarnęłam!), Justt, której prace wiecznie podziwiam, Sajcię, która zawsze tak optymistycznie reagowała na moje wpisy czy Smile_Art, której jeszcze tak dobrze nie znam, ale mam nadzieję że w końcu poznam :) I to wszystko na Zlotach w Warszawie!


 A co z drugą połową? Cóż, co ja mogę powiedzieć... Boże chroń studentów? Błogosław ich wiecznie niedopite kawy, podkrążone oczy, stany lękowe i depresyjne, drżące ręce i serca, zakreślacze które przestały spełniać swoje zadanie od kiedy wszystko jest ważne, coraz bardziej kryjące korektory w rękach kobiet, energetyki w rękach mężczyzn, posiłki- każdy z cukrem i (najlepiej) z kofeiną, świty witane tylko soczystym wezwaniem "kurwa!" w stronę niebios, jednym słowem... Sesja.


Lipiec 2015
tydzień 1
Tak się jakoś złożyło, że zawsze pijam z Arkiem jedną kawę na pół. Nie to że skąpimy czy coś, ale od zawsze braliśmy jedną największą i sączyliśmy ją pomału na spółkę. To ma swoje dobre strony: po pierwsze, prawie zawsze próbujemy czegoś nowego. Po drugie- nie przesiadujemy godzinami w kawiarniach, próbując dochłeptać te nasze capuccino z poczwórną pianką, w których prędzej niż wyczujemy aromat kawy dorobimy się próchnicy. Po trzecie- jednemu nie zasmakuje, to zawsze to drugie wydoi nieszczęsny kubeczek bez ubytku w portfelowym sumieniu. Same plusy, prawda? A to że wyglądamy jak biedni studenci dzień przed wypłatą? ...
Chwileczkę.
Jestem biednym studentem bez wypłat. No to wyglądam jak trzeba :)

tydzień 2
Mimo tego całego gadania o biednych studentach aż tacy biedni (chyba) nie jesteśmy. Po roku odkładania, biadolenia i powtarzania że się nie uda, udało nam się uzbierać chude pitosy na wycieczkę do Grecji. W samym środku kryzysu, w samym środku strajków i grożenia Unii, w samym środku... no właśnie, czego? Podobno pół miliona Polaków zrezygnowało z wakacji w Grecji. Rozumiem z Tunezji, rozumiem z Turcji, z Grecji- nie zrozumiem. Turysta nie odczuwa tam żadnych ujemnych konsekwencji kryzysu, no chyba że zapomniał jak wyglądają papierowe pieniądze i zrósł się z plastikiem popularnie nazywanym kartą płatniczą. To prawdopodobnie najlepsze wakacje na jakie w życiu się wybrałam i na prawdę cieszę się, że udało nam się zobaczyć w tym roku kawałek świata.Tym bardziej że ten kawałek okazał się być na prawdę wyjątkowo piękny :)

tydzień 3
Trzeci tydzień lipca w połowie spędziłam jeszcze w raju :) Szwendaliśmy się wieczorami po plaży, gdzie pierwszy raz zaprezentowałam Lubemu jak się robi bokeh i ćwiczyliśmy go sobie na światłach miasta po drugiej stronie zatoki. Druga połowa tygodnia już sprowadziła nas na ziemię, całkiem polską i całkiem jarmarczną :) Zwiedziliśmy wiejskiego Lamusa, podpatrzyliśmy stuletni przepis na gofry i wciągnęliśmy pajdę ze smalcem i wielkim ogórasem. W końcu wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :)

tydzień 4
Ostatni tydzień lipca był tygodniem deszczowym, pracowitym i przede wszystkim znowu w rozjazdach. Dojrzały porzeczki, agresty, ostatnie truskawki i maliny, trzeba było zebrać fasolę i ściąć lawendę, by kwitła po raz drugi we wrześniu. Do tego zabrałam się w końcu za budowanie mojej capsule warderobe, wyremontowałam okno w pracowni i pierwszy raz w tym roku poszłam na grzyby... A jakby tego było mało, pogoniło mnie aż pod Elbląg, do rodziny Arka. Nie miałam co prawda za dużo czasu, ale przy okazji zobaczyłam też Gdańsk :)

Jak widzicie, nie ma opierniczania się i w te wakacje chyba nie będę miała dla siebie nawet pół dnia wolnego :D Za tydzień znowu pogodni mnie do Wrocławia, Warszawy (w tym momencie doceniam legitymację studencką :D) a w międzyczasie czeka mnie generalny remont podłogi w pracowni... W związku z tym możliwe że na blogu nie będzie mnie za dużo, ale na pewno zobaczycie moje inspiracje na blogach Piątku 13, Projekt Plannera czy Art Piaskownicy :) Szykuje mi się też duży projekt dekoracyjny, trzymajcie kciuki żeby wszystko wyszło i do zobaczenia wkrótce!

You Might Also Like

11 komentarze

  1. Uwielbiam Twoje Life Lately i podziwiam samodyscyplinę. :D I mam nadzieję, że i nam będzie dane kiedyś się spotkać. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nats, z Tobą zdecydowanie muszę się spotkać i mam nadzieję że nastąpi to jak najszybciej :) Zresztą, wakacje się jeszcze nie skończyły, może i pogoni mnie w twoje okolice :)))

      Usuń
  2. Jeju, jakie miłe słowa <3 a oglądać Twoje fotki uwielbiam, niby takie zwykłe, ale zdecydowanie mają w sobie to coś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowne chwile w obiektywie, zdecydowanie kocham to ! ale czekaj czekaj, wait :D 3 lata temu zlot był już w hali koło ? :D bo mam wrażenie że 3 lata temu zlot był jeszcze w gorącej szklarni na placu inwalidów :D chociaż może to mi się już kalendarz pomieszał, ale to ze starości xD

    Twoje wpisy są cudowne <3 cudownie było się spotkać i pogadać ! ahhh kalendarz zaczynający się w czerwcu :D to ma wielki sens! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, na Placu Inwalidów było 4 lata temu, bo w tym roku to był mój trzeci Zlot :D Czyli na 100% to był trzeci rok na Hali Koło :) Na Zlocie też się nie mogłyśmy dogadać, ale tak musi być, bo mnie jeszcze w szklarni nie było :)

      Usuń
    2. hahahahahah, fakt :D rozmawiałyśmy o tym :D ja mam traumę po szklarni i jak widać nie doceniam, ze już od 3 lat te luksusy mamy ;d

      Usuń
  4. Ależ to się miło czyta! :) piękne zdjęcia i świetne opisy :) miłego korzystania z dalszej części wakacji :D mnie zostały już tylko dwa tygodnie ostatnich wakacji w życiu :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobieto!! Jak Ty idealnie sesję opisałaś :D a hala Koło.. cóż, zmienia ludzi :D szkoda tylko, że nie zostało mi na dłużej tego powera.. :P Zazdroszczę Grecji i my już też tak sobie knujemy, żeby może co nieco na przyszły rok odłożyć.. Ale znając życie nam nie wyjdzie, takiego już mamy pecha do wakacji ;) A takie wakacje intensywne mają wiele zalet.. można np porobić sporo zdjęć do PL!! :D buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo przyjemnie się oglądało i czytało :)
    Do Grecji też chętnie bym się wybrała i to kolejny raz, chyba już czwarty, może we wrześniu się uda. Na razie przede mną Czechy z piękną Pragą ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. piękne zdjęcia i opowieść

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastycznie opowiadasz!!! Czytałam z zapartym tchem... A Grecja to zdecydowanie raj na ziemi ;)

    OdpowiedzUsuń

Instagram


Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images