Cześć! Ponieważ bardzo dawno nie pokazywałam Wam moich fotografii (ostatni raz LL pojawiło się w październiku zeszłego roku!) postanowiłam wrócić do tego cyklu i pokazać Wam chociaż kilka ujęć z ostatnich miesięcy.
Cześć :) W ramach czekania na słońce (ekhm, potrzebne mi do zdjęć PL'a), stwierdziłam że mogę w końcu zrobić podsumowanie LL. Jak zwykle będzie pijane, bo robię je kiedy mi wygodnie, ale mam nadzieję że tak czy inaczej Wam się spodoba :) Zapraszam!
Fauna, flora, plażing, sma...
tfu, autumning i sweather weather. I tak cieszyłam się każdą minutą ;)
Z radością rozpoczęłam 3 rok akademicki, w końcu wybrałam się z moim Lubym na odkładane od ponad miesiąca jesienne zakupy (znowu dostałam szału macicy na widok lakierów Sally Hansen, ale przynajmniej miałam co malować po ostatnim takim napadzie w YR). Udało mi się z koleżankami z uczelni odwiedzić też ogród różany, gdzie nawet teraz ciągle jeszcze kwitną róże :) Przyszło też ochłodzenie.
Powoli kończy się wrzesień, ale przez zawirowania na uczelni (i przede wszystkim brak komputera przez pół miesiąca) zapomniałam o Life Lately na sierpień. Dlatego dzisiaj mam dla Was podsumowanie aż z dwóch miesięcy (ojojoj, chyba wracam do starych nawyków!), ale mam nadzieję że trochę Was rozgrzeję tymi moimi letnimi zdjęciami ;)
Ale jak to tak, od razu wracać do domu, prawda? W związku z tym resztę tygodnia przesiedziałam w Warszawie, a na weekend i tak wylądowałam u rodziców mojego Lubego. Uwielbiam takie tygodnie, ale po takiej tułaczce człowiek zawsze jest wymordowany na następny tydzień :)
Poza tym, poszalałam na promocji w Yves Rocher. To trochę głupie kiedy dziewczyna z totalnie zaniedbanymi paznokciami nagle kupuje sobie pięć lakierów na raz (wiem wiem, przesadziłam), ale hej! Od miesiąca dzięki nim nie obgryzłam ani jednego pazurka, czyli widzę inwestycja się zwróciła!
Tak.
W związku z tym zaczęłam rysować.
(Wiem że jestem beznadziejnym przypadkiem jeśli chodzi o skupienie, nie patrzcie tak na mnie)
W przerwach między wkuwaniem arkan prawa rzeczowego i konstytucyjnego powstała więc Magiczna Sarna z Kamieniem na Czole, którą pewnie znacie już z Instagrama :)
To tyle jeśli chodzi o moje LL :) Mam nadzieję że nie nudzicie się przy tej formie, dla mnie to jedna z ulubionych, bo w końcu mogę Wam pokazać trochę moich zdjęć. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia niedługo!
I kolejna świeża porcja zdjęć ode mnie :) To trochę przykre, ale okazuje się, że częściej aktualizuję Life Lately niż Project Life... Mam nadzieję że mimo wszystko to przejściowy przestój i w końcu nadgonię te ostatnie tygodnie, trzymajcie za mnie kciuki! A teraz do rzeczy- wakacje w połowie, mamy już lipiec za sobą, więc pora na kolejną porcję zdjęć. Zaczynamy od pierwszej połowy czerwca :)
A co z drugą połową? Cóż, co ja mogę powiedzieć... Boże chroń studentów? Błogosław ich wiecznie niedopite kawy, podkrążone oczy, stany lękowe i depresyjne, drżące ręce i serca, zakreślacze które przestały spełniać swoje zadanie od kiedy wszystko jest ważne, coraz bardziej kryjące korektory w rękach kobiet, energetyki w rękach mężczyzn, posiłki- każdy z cukrem i (najlepiej) z kofeiną, świty witane tylko soczystym wezwaniem "kurwa!" w stronę niebios, jednym słowem... Sesja.
ChwileczkÄ™.
Jestem biednym studentem bez wypłat. No to wyglądam jak trzeba :)
Jak widzicie, nie ma opierniczania się i w te wakacje chyba nie będę miała dla siebie nawet pół dnia wolnego :D Za tydzień znowu pogodni mnie do Wrocławia, Warszawy (w tym momencie doceniam legitymację studencką :D) a w międzyczasie czeka mnie generalny remont podłogi w pracowni... W związku z tym możliwe że na blogu nie będzie mnie za dużo, ale na pewno zobaczycie moje inspiracje na blogach Piątku 13, Projekt Plannera czy Art Piaskownicy :) Szykuje mi się też duży projekt dekoracyjny, trzymajcie kciuki żeby wszystko wyszło i do zobaczenia wkrótce!
Witajcie po trzech miesiącach od ostatniego podsumowania (matko jedyna, kiedy minęło aż tyle czasu?!), mam nadzieję że jeszcze pamiętacie co udało mi się obfocić ostatnio :) Jeśli nie- nie przejmujcie się, nowa dawka fotek na pewno odświeży Wam pamięć.
Druga część stycznia pozytywnie zaskoczyła nas obniżeniem temperatury i pięknymi widokami zaraz przed domem. Niczym szkaradna zmora napadła mnie też sesja, ale ostro broniłam się przed nią nożycami i nowym zestawem stempli. Jak widać mogłam przychrzanić jej też podręcznikiem, bo menda się nie poddała i straszyła mnie do połowy lutego.
Druga połowa pogoniła mnie natomiast do prac artystyczno- budowniczych. Mimo początkowej fazy euforii skutkującej lenistwem stosowanym, znów wróciłam do (jeszcze bardziej skoncentrowanej) małej czarnej. Z dziupli wydobył mnie dopiero mój Luby, który pokazał, że świat się budzi, to i ja powinnam przestać latać w poplamionych farbą portkach i wniósł mi nieco kwitnącej wiosny wprost do pokoju.
Marzec 2015
Drugi tydzień marca okazał się natomiast bardzo sielski, przyjacielski i herbaciany. Krokusy zdążyły już zasłać się dywanami po parku, z Wrocławia odwiedził mnie stary przyjaciel, a szczecińska Fanaberia* przyjęła mnie ciepłem Yunnana. Co prawda zdążył mi też ten marzec nabić 21 pstryczka w nos, ale odpuszczę mu tym razem, bo od razu zaserwował mi słodką niespodziankę.
I to tyle jeśli chodzi o moje zestawienia. Pewnie zauważyliście że formę 4 paneli pożyczyłam sobie od Antilight z bloga , który możecie odwiedzić TUTAJ, ale to dla mnie najlepsze rozwiązanie pod względem czasu obróbki. Dajcie mi też znać co sądzicie o opisach- powinny być krótsze, dłuższe, może w ogóle nie powinno ich być? A może w ogóle nie podoba Wam się taka forma posta?