Dzisiaj krótko. O nowym "one little word i planach na nowy rok.


One little word jest ze mną już od kilku lat i (stety niestety) działa jak samospełniająca się przepowiednia. Stety, bo przez pierwsze trzy lata motywował mnie do zrobienia czegoś dla siebie. Niestety, bo bo w zeszłym roku z tym robieniem trochę przedobrzyłam.

Moje słówka, których używałam do tej pory, to odpowiednio:

Change
Breath
Discover
i ...
Push

No i właśnie.
Mam wrażenie że pół mojego życia to taka ampliduda doznań - nie może być dobrze dłużej niż rok, bo albo sobie totalnie odpuszczam i nie robię nic, albo wręcz przeciwnie, tyram na tak wysokich obrotach, że poza tą robotą już nic, nic zupełnie nie zostaje.

2019 był właśnie jednym z takich lat - kiedy nie zostało już kompletnie i zupełnie nic, bo gdzieś w tym wirze roboty człowiek zapomniał nie tylko o sobie, ale i o wszystkim i wszystkich dookoła. Ba! Tyrał bezmyślnie i byle do przodu, nie mając kompletnie nic z tego tyrania, bo ani na koncie, ani w sferze emocjonalnej, ani rozrywkowo-społecznej nic nie zmieniło się na plus. W tej ostatniej dziedzinie faktycznie pojawiło się trochę zmian, ale niestety raczej na minus. To był zwyczajnie bardzo smutny rok.

Trochę się jednak zmieniło:
- Pozwoliłam na zakończenie toksycznych dla mnie relacji, tak w sferze znajomych, jak i w sferze pracowniczej. Niektóre z tych decyzji jeszcze parę lat temu byłoby dla mnie przerażające lub abstrakcyjne, ale teraz jestem po prostu spokojniejsza.

- Zmusiłam się do podjęcia psychoterapii. Udało mi się rozprawić z częścią problemów, które narastały mi gdzieś z tyłu głowy przez wiele lat i chociaż nie czuję się szczególnie lepiej, to rozumiem wiele mechanizmów, które sprawiały mi problemy i intensyfikowały moje reakcje. Między innymi dzięki terapii udało mi się w końcu odpuścić sporą część złych relacji i skupić się na innych problemach.


W tym roku chciałabym skupić się na tym co lubię.
Wrócić do tego, co sprawiało mi radość.


Enjoy the little things :)