­
Planner 2016- recenzja - Kanciapa

Planner 2016- recenzja

17:00

Cześć! Tak jak i w zeszłym, tak i w tym roku mam dla Was pełną recenzję plannerów z polskiej firmy Projekt Planner. Pokażę Wam jak dokładnie planerki wyglądają, co zmieniło się od zeszłego roku, czym różni się Linia Standard od Mint Elegance, jak planner wygląda od środka i jak dokładnie wyglądają wkłady. Standardowo zrobimy też listę wad i zalet oraz pokażę Wam czy warto lub nie warto się w taki planner zaopatrzyć. Zapraszam :)





Zaczynamy od najbardziej widocznej części, czyli okładek :) W tej chwili posiadam trzy Plannery: zeszłoroczny beżowy (już niedostępny), turkusowy z linii standard i miętowy z linii elegance, wszystkie w formacie A6. Najpierw postaram się Wam dokładnie pokazać każdy z plannerków, ale jeśli jesteście zainteresowani szybkim poznaniem szczegółów, to poniżej znajdziecie podsumowanie w formie tabelki z dokładnymi różnicami jakie zaobserwowałam :) 


Linia Mint Elegance ma tylko jeden kolor okładek, czyli śliczny miętowy/ cyjanowy :) Okładka wykonana jest z matowej skóry ekologicznej bardzo dobrej jakości, materiał jest gładki, ale nie śliski- w porównaniu do materiału z zeszłego roku można wyczuć delikatną zmianę faktury materiału. Cała okładka wykonana jest w jednym kolorze, nie mamy żadnych wszytych wstawek, kolor nici dopasowany jest do koloru skaju, a cały przód okładki jest zupełnie gładki- nawet logo producenta zostało umieszczone z tyłu, tak więc nie musicie się martwić o jakiekolwiek zaburzenia estetyki. Planner w zamiarze miał być jak najbardziej klasyczny, prosty oraz elegancki i wydaje mi się że założenia zostały zrealizowane w 100%- bardziej klasyczny w tym kolorze już chyba nie mógł być ;)


Tak samo jak wszystkie plannery tej firmy, i miętus zapinany jest na magnes. W tej chwili nie widzę absolutnie żadnych różnic między tegorocznym a zeszłorocznym magnesem, więc wstępnie mogę Was zapewnić że nie będziecie mieć z nim żadnych problemów- planner nie odpina się samoczynnie nawet w torebce. Nie jest też na tyle silny, żeby przy odpinaniu się z nim siłować, więc prawdopodobnie nawet nie zauważycie jego istnienia. 


Cała okładka jest szyta- nie musicie się martwić zabrudzeniami kleju albo nietrwałym połączeniem części okładki. Szwy też wykonane są równo i trwale, nie ma mowy, że przy normalnym użytkowaniu cokolwiek Wam puści albo się spruje.


Tył- jak już wspominałam, ponieważ przednia część okładki jest gładka, logo wylądowało z tyłu. Jest też położone w innym miejscu i szczerze powiedziawszy takie rozwiązanie zdecydowanie pasuje do tego modelu. 

Środek 
To co chyba najbardziej podoba mi się w tych plannerach, to kieszonki wszyte bezpośrednio na okładce :) Wchodzi tutaj na prawdę sporo rzeczy, od małych notesów, przez arkusze naklejek, enamel dotsy, karteczki do zaznaczania, trzymam tu też klipsy i spinacze. Do wyboru do koloru, w gruncie rzeczy nie potrzebujemy nosić ze sobą piórnika, bo wszystko mieści się w kieszonkach. 
Każda z kieszonek jest szyta, oraz posiada od środka siateczkę w tym nieco ciemniejszym odcieniu niż sam planner (na poniższym zdjęciu kolor jest mocno przekłamany, w rzeczywistości i siateczka i kolor skaju jest nieco bardziej zielony).


 Jak pewnie wiecie wkład wpinany jest w okładkę za pomocą 6 kółek segregatorowych, które możemy otwierać na dwa sposoby: albo przez odciągnięcie kółek, albo przez jednoczesne naciśnięcie klipsów od góry i na dole. Wystarczy wcisnąć dźwigienki tak jak na zdjęciach poniżej. Zatrzask chodzi gładko i cicho, przy czym nie otworzy się całkowicie jeśli naciśniemy tylko za jeden z pary- nie musicie się martwić że rozłoży się przez przypadek w plecaku czy torebce.


 Miejsce na pisak także w tym roku zostało przewidziane na okładce i także w tym roku nie mieści się tu smashowy pisak. Nieee, zapomnijcie że ta "kieszonka" się rozciągnie, przez rok próbowałam go tam wepchnąć, nie da rady :) Na każdy inny długopis pasuje, więc chyba będę musiała przełknąć łzy i w końcu pogodzić się z faktem dokonanym. Apropos długopisów- marketowe jednorazówki troszkę latają w tej pętelce (nie mam pojęcia jak nazwać to miejsce), ale już pióro albo troszeczkę grubszy długopis będzie leżał jak ulał i wysuniecie go nawet jednym palcem. 




Normalna linia plannerów oferuje nam większą gamę kolorystyczną. Mamy do wyboru 4 kolory: szary, turkusowy, fioletowy i limonkę. Każdy z nich jest wykonany z dokładnie tego samego materiału co mięta, ale okładka ma dodatkowo naszyte dwa trójkąty na grzbiecie. 
Wiem jakie emocje wzbudzał ten wzór bezpośrednio po ujawnieniu tegorocznych modeli i z mojej strony powiem Wam że mnie te naszywki nie rażą. W zależności od modelu kolor pasuje mniej lub bardziej, na przykład w turkusie i szarym w ogóle nie widzę problemu, fiolet jest cudownie orientalny (abstrahując od tematu od razu przypomina mi się TEN gorset) i jedynie limonka nie przypadła mi do gustu i faktycznie mogę zgodzić się z niektórymi komentarzami że to niezbyt trafione połączenie.
Naszywki na grzbietach również zostały wszyte oraz wzmocnione dodatkowo klejem, tak więc nie powinno być z nimi problemu w normalnym użytkowaniu. Jak będzie w praktyce, dowiecie się pewnie za rok :)


W przeciwieństwie do Mint Elegance, standardowe plannery nie mają barwionej od środka siateczki, a każdy ma wszyty neutralną, beżową. Z doświadczenia mogę powiedzieć że raczej nie jest ona podatna na zabrudzenia, ale nie nosiłam w tej kieszonce kredek lub przedmiotów które mogłyby nadmiernie zabrudzić siatkę, więc uważajcie, bo ciężko byłoby wyczyścić to miejsce. Poza tym wszystko standardowo jest zszyte :)


Zapięcie jest identyczne jak w miętowym i zeszłorocznym plannerze, tak więc nie powielam tematu :)




W tym roku mamy do wyboru trzy różne wkłady do plannera: standardowy wkład, projektowany przez Martę (klik!)+ przekładki od Miry (klik!), wkład zamawiany z hurtowni oraz wkład z jelonkiem projektowany przeze mnie. Ponieważ raczej nie da się recenzować własnego dzieła, tylko pokażę Wam zdjęcia tego ostatniego i dodam kilka słów opisu, w jaki sposób powstawał :)

Czyli coś czego zdecydowanie nie polecam, ale rozumiem, jeśli będzie Wam z nim wygodniej. To standardowy rozkład tygodniowy, z rozpisanymi imieninami, świętami, fazami księżyca, numerem tygodni i dni w roku, z mikro kalendarzem miesięcznym w rogu każdej strony (de facto 90% tych kalendarzyków w zeszłorocznym wkładzie miałam rozmazane) i całą resztą pierdołek, które są w większości plannerów na rynku. Plus dużo za duża ilość przekładek, które ja osobiście szybko powypinałam. 


Komu może się przydać? Bizneswomen z dużą ilością koleżanek, które obchodzą imieniny, bez dużej ilości miejsca na notatki i z zerową ilością rzeczy kreatywnych. To taki wkład, którego nie powstydzicie się w biurze, ale zanudzi Was na śmierć. To właśnie ten produkt w znaczącej mierze oberwał ode mnie w zeszłorocznej recenzji, bo znajduje się w nim mnóstwo śmieci, jest mało przejrzysty i nie ma nic wspólnego ze scrapbookingiem. 
Jeśli chodzi o planowanie na nim... Da radę, ale korzystałam z niego tylko i wyłącznie z konieczności. Przede wszystkim miejsce było rozplanowane tak beznadziejnie, że nic się w nim nie mieściło, taśmy washi zachodziły na linie, a stemple wyglądały średnio przy dwóch kolumnach. Mnóstwo miejsca się marnowało, brakowało mi przekładek miesięcznych, a te które były kolorami kończyły się na RGB. Mogłabym tak wymieniać bez końca, to po prostu był wkład który tak daleko odbiegał od moich wyobrażeń, że przez pewien czas żałowałam pieniędzy wydanych na planner i było mi zwyczajnie przykro, że tak wygląda produkt na który tak się nastawiłam.
Wkład z hurtowni nie jest dostępny w sklepie, ale jeśli macie na niego ochotę możecie napisać na kontakt sklepu- zostanie wpięty bezpośrednio do zakupionego przez Was plannera. 

Fuzja pracy tych dwóch dziewczyn zaowocowała fajnym, ale względnie prostym wkładem, którego głównym plusem jest plastyczność. W przeciwieństwie do wkładu z hurtowni czy jelonkowego, ten wkład zbudowany jest modułowo- w pakiecie z plannerem otrzymujemy bazę z 6 przekładkami (standardowo dostajemy kalendarz, planner, finanse, notes, adresy oraz zdrowie), ale możemy je rozszerzyć o dodatkowe: blog, sport (fitness), plan zajęć, podróże, przepisy, lista zakupów, zamówienia i plan żywienia. Przekładki zaprojektowane zostały przez Mirę, możecie się więc spodziewać designu zbliżonego do tego z Cat File Store- nowoczesny i prosty. Koszt dodatkowego pakietu to 2,90zł, sprawa jest więc groszowa, szczególnie że i tak wybieramy sobie tylko to czego potrzebujemy (wszystkie pakiety na raz nie zmieszczą się nam w okładce). 


Ważnym aspektem tego plannera jest wkład kalendarzowy. Macie do wyboru wkład dzienny i tygodniowy, ale bez względu na to jaki wybierzecie, nie będziecie mieli nadrukowanych dat. Na każdej stronie znajduje się za to okienko przeznaczone na wpisanie tejże daty (we wkładach dziennych po prostu wpisujemy ją po lewej lub prawej stronie od etykiety) i rozpiskę godzinową z miejscem na notatki. Co nam to daje? Przede wszystkim nie marnujemy miejsca, jeśli nie przewidujemy że planowanie będzie nam potrzebne. Możemy na przykład całkowicie pominąć czas urlopu, ferii lub wakacji, czyli czasu kiedy planner będzie szedł w odstawkę. 
Takie rozwiązanie ma też jednak swoje minusy- przede wszystkim może nam się zrobić bałagan w notatkach, jeśli oczekujemy chronologii, a wpisywanie wydarzeń na przód na przykład o kilka miesięcy prawdopodobnie sprawi, że i tak taką datę zgubimy. Naturalnie można obejść takie smaczki na przykład przez doklejanie kolorowych oznaczników, ale... po co to robić, jeśli można po prostu ustawić kalendarz chronologicznie? Tak więc z mojej strony o ile wkład dzienny prezentuje się fajnie i faktycznie umożliwia zaoszczędzenie miejsca (bo możemy przepiąć po prostu całą stronę), o tyle wkład tygodniowy bez nadruku dat nie jest zbyt szczęśliwym pomysłem. 
Dlaczego w ogóle powstało takie rozwiązanie? Przede wszystkim przez ograniczoną pojemność okładki- gdyby zdecydować się na dzienny wkład z nadrukowanymi datami, prawdopodobnie nie zmieściłby się on w okładkę, nie wspominając już o dodatkach w postaci przekładek. 



Na plus zdecydowanie przemawia sama idea zmiany wkładu z zeszłego roku i podejście do tematu bardzo ambitnie. Jeśli szukacie  plannera modułowego, dużo (i nieregularnie) planujecie, a podejście kreatywne jest dla Was o tyle ważne, że oczekujecie estetycznego wkładu, to tu go dostaniecie. Najbardziej polecam go osobom, które są związane z rękodziełem zawodowo, ale nie mają na jego punkcie obsesji i nie potrzebują widzieć wszędzie obrazków i pierdołek. Zdecydowanie nadaje się do merytorycznego i dokładnego planowania ;)




Jak już pewnie wiecie, autorem wkładu jelonkowego jestem ja, więc jego recenzja nie może być do końca bezstronna, w zamian za to mogę powiedzieć Wam czego to ja oczekiwałam od tego wkładu i jak miał wyglądać.
Po pierwsze z uporem maniaka dążyłam do kreatywnego, estetycznego i przejrzystego wnętrza, które pozwoli uporządkować notatki bez wszechobecnej nudy. Na pewno nie chciałam żeby wkład był przytłaczający czy ciemny, zrezygnowałam też z dużej ilości zbędnych danych (kochani, na co komu informacja który jest dzień roku?). W pierwszej wersji co prawda chciałam wprowadzić do plannera imieniny, ale w pewnym momencie zrozumiałam, że będzie się to gryzło z koncepcją prostoty i minimalizmu. Zostawiłam tylko to co konieczne- najważniejsze święta (żadnych dni strażaka, obiecuję), i daty. 


Drugą rzeczą, którą chciałam wrzucić do plannera, były rysunki. Po pierwsze w zamyśle miały rozbijać kompozycję podczas planowania (na przejrzysty kalendarz zawsze patrzy się przyjemniej), a po drugie być fajnym ozdobnikiem stron. Możecie je też potraktować jak kolorowanki, albo bazy rysunków, które sami rozbudujecie.




Do kogo może pasować ten wkład? Przede wszystkim dla estety, który nie przewiduje planowania w dużych ilościach i osób ostro zakręconych na punkcie kreatywnego planowania czasu. Ten wkład zdecydowanie nie nada się do biura, ale do szkoły, na studia, albo w zawodach które nie wymagają dress codu- dlaczego nie? :) Zapewnia Wam też ciągłość chronologiczną (tutaj normalnie mamy daty) i uprzedzi o ważnych świętach. Dodatkowo jeśli zabraknie Wam miejsca, zawsze będziecie mogli rozszerzyć wkład o przekładki Marty i Miry :) 

 *Jeśli chcecie dostać pakiet z hurtowni, koniecznie napiszcie najpierw na kontakt sklepu, bo nie jest on dostępny w regularnej ofercie!
** W pakiecie z plannerem otrzymujecie podstawowe przekładki, czyli kalendarz, planner, finanse, notes, adresy oraz zdrowie, każda kolejna lub zapasowa kosztuje 2,90zł

Ostatnia kwestia którą chciałabym poruszyć to reakcja wkładów (każdy reaguje tak samo) na tusze. Do testów będę wykorzystywać chyba dwa najpopularniejsze: Stazon Jet Black i Distress Ink Black Soot.


Zaczynamy od Stazona- stempel odbił się równo i wyraźnie, grafika ładnie odcina się od strony, a papier wytrzymał ingerencję tuszu. Na lewej stronie widzimy bardzo delikatne odbicie stempla, ale jest widoczne tylko w dobrym świetle i nie przeszkadza w nanoszeniu notatek.


Pora na test Distressa...


Tutaj tusz nie miał już problemu z ingerencją w papier i na lewej stronie widzimy wyraźne odbicie stempla. Sama grafika też nie wygląda najlepiej, kontur nie jest wyraźny, ale nie jest to wina papieru, a samego tuszu- Distressów używamy jednak do innych celów. Ten przykład jednak dość ładnie pokazuje że przy pracy w plannerze lepiej odpuścić sobie sporo wodnych mediów- ecolina czy akwarela raczej nie zaprzyjaźnią się z tym plannerem. Możecie jednak bez przeszkód eksperymentować z tuszami alkoholowymi, myślę że tak jak Stazon ładnie urozmaicą wnętrze plannerów.


Koniec recenzji! 
Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami, mam dla Was małe candy noworoczne, które przyda się każdemu posiadaczowi plannerów i nie tylko :)

 Aby wziąć udział musicie przede wszystkim:
1. w komentarzu poniżej zgłosić chęć wzięcia udziału w candy i jeśli macie ochotę- napisać, jak wyglądałby Wasz wymarzony kalendarz,
2. dodać blog do obserwowanych,
3. jeśli chcecie, udostępnić bannerek z candy na swoim blogu lub facebooku (ale nie jest to warunek konieczny)


Dla autora najciekawszej odpowiedzi przygotowałam paczkę plannerowych przydasiów, w której skład wchodzą między innymi: jelonkowy wkład, komplet wykrojnikowych przekładek o które prosiliście, cienkopisy, naklejki, taśmy washi i wiele innych drobiazgów, które z pewnością przydadzą się Wam w kreatywnym planowaniu- jest o co walczyć :) 
Na Wasze odpowiedzi i zgłoszenia będę czekać do 9 stycznia, a 10 stycznia ogłoszę zwycięzcę konkursu ;) 

Tymczasem trzymajcie się ciepło i do zobaczenia w przyszłym tygodniu!

You Might Also Like

Instagram


Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images