Grudniownik - jak zaplanować pracę, żeby poradzić sobie zamknięciem albumu

21:02


Święta przed nami, a ponieważ coraz więcej osób zadaje sobie pytanie co właściwie z robić (lub nie robić) z grudniownikiem, zdecydowałam się podzielić własnym doświadczeniem w tej materii. Zapraszam ;)


Moja przygoda z grudniownikami zaczęła się pięć lat temu i trwa nieprzerwanie do dzisiaj. Nie ukrywam że w tym momencie to trochę love-hate relationship, bo chociaż grudniownik to fantastyczna pamiątka i cudowny sposób na udokumentowanie wspomnień, to jest też potwornie wymagającą formą, która potrafi być ostatnim gwoździem do trumny w szale grudniowych obowiązków. Jak sobie z nią poradzić żeby nie była przykrym wyrzutem sumienia?


Ciesz się tym czasem- i nie mówię wcale o robieniu grudniownika.

To pierwsza rzecz o której zawsze mówię i robię nie bez przyczyny. Grudzień to dla mnie najcięższy czas w roku, nie tylko ze względu na studia, ale też na pracę i rodzinę dookoła mnie. To miesiąc w którym niemal nie ma światła (bo światło, które masz siedząc w pracy się nie liczy) więc wykonanie dobrych zdjęć jest trudniejsze, jest zimno i bardzo często wilgotno, przez co nasze samopoczucie dostaje minus dziesięć punktów na starcie.
Dlatego też zanim zaczniesz bawić się w "moderowanie" wspomnień, najpierw je zrób. Umów się z kimś bliskim na kawę albo świąteczne zakupy. Weź dzieci w ciekawe miejsce. Przejrzyj wydarzenia w swoim mieście. Nie wypełniaj bezmyślnie list "to do", daj sobie odpocząć i poczuć święta.
Zanim zrobisz listę zakupów do grudniownika, zaplanuj swój grudzień w taki sposób, by dać sobie czas na relaks i mentalne przygotowanie się na Boże Narodzenie. Nie ma znaczenia czy jesteś wierząca czy nie - w pierwszej kolejności spraw, by to był miesiąc w którym czujesz że żyjesz. Zdjęcia przyjdą same.

Im mniej tym więcej, czyli o liście zakupów.

Prawdopodobnie czytaliście to już na wszystkich blogach o tematyce scrapbookingowej jakie tylko istnieją, ale to zasada z którą długo byłam na bakier i później bardzo tego żałowałam. Początki są oczywiście trudne (nie tylko pod tym względem, że nie wiecie jeszcze co kupić, co jak wykorzystać, ale przede wszystkim co z tym później zrobić), ale jeśli odejmiecie sobie problem tony materiałów już na początku, oszczędzi Wam to czasu później.

To czego naprawdę potrzebujecie, to album, fotografie i trochę kleju. To baza która nie podlega dyskusji, bez względu na to czy dokumentujecie grudzień w formie Project Life, czy klasycznego albumu scrapbookingowego. Problemy zaczynają się, kiedy zaczynacie dobierać dodatki. Moja lista od kilku lat wygląda następująco:

1. Alfabet typu chip board (ponieważ lubię robić ładnie wyglądające tytuły)
2. Stemple digi - jeśli robicie w całości grudniownik scrapbookingowy, możecie wybrać ładny zestaw stempli polimerowych, ale ja cenię sobie maksymalne oszczędności i wybieram te do druku.
3. Zestaw prostych, małych naklejek, najlepiej zupełnie płaskich. Przez ostatnie dwa lata korzystałam z tych z kolekcji Snow&Cocoa, były słodkie, ale raczej mam ich już dość :) W tym roku wybiorę coś innego albo zaprojektuję własne.

Od dwóch lat robię album w tej formie i jestem przekonana że i w tym roku nie będę potrzebowała nic więcej. Może w przyszłym roku zrobiłabym full wypas scrapbookingowy album? Możliwe. W tym wciąż czuję że minimalizm to właśnie to w czym czuję się najlepiej. Zastanów się co jest dla Ciebie najważniejsze i działaj.


Wszystko w jednym miejscu

Zrobiłaś zakupy i jednak masz więcej przydasiów niż ja? Super! Proszę, nie zapomnij, że je masz i zamiast kolejnego zestawu naklejek kup sobie cool pudełko na to co kupiłaś. Trzymaj tam papiery, dodatki, ulubione pióro lub długopis, nożyczki razem z klejem lub taśmą, naklejki i tusz do stempli. Wszystko koniecznie na widoku, pod samym nosem i wcale się tu z nikogo nie śmieję - nic nie motywuje mnie do pracy tak bardzo jak widok przydasiów, które tylko czekają na wykorzystanie. To też niezłe przypomnienie ile już tego mam i naprawdę nie potrzebuję nic więcej ;)

Nie notuj. Rób zdjęcia.

Możliwe że zostanę zakrzyczana że notowanie to dobry pomysł, bo pozwala nam zapamiętać chwilę w najbardziej ekspresyjny sposób i ogólnie sprawdza się w tej samej formie to wszystkie inne media. Nie, nie sprawdza się. Notowanie zajmuje za dużo czasu, którego nie mamy, jeśli nie mamy czasu na robienie wpisu codziennie. Nie muszę chyba dodawać, że takie notatki trzeba potem w jakiejś formie przepisać (czy to przenieść na formę cyforwą, czy ładnie wykaligrafować na kartach)?
Nie masz czasu? Nie dokładaj sobie pracy.

Mój sposób na zapamiętanie co się działo to robienie zdjęć. Te ładne, zaplanowane, które potem wylądują w grudniowniku robię lustrzanką, ale te, które są prawdziwym nośnikiem myśli robię telefonem. Jeśli chcecie, możecie też nagrać filmik albo zrobić notatkę głosową (uwaga, tylko dla osób o stalowych nerwach, ja wciąż przyzwyczajam się do brzmienia własnego głosu), ale zdjęcia pozwolą zapamiętać Ci chwilę dokładnie tak samo jak notatka. Plus tego rozwiązania? Zamiast siedzieć i pisać coś, przez co skrzywicie się kilka dni później, przeżywacie moment i staracie się go zapamiętać. Takie wspomnienia doceniam najbardziej i ich dokumentacja jest dla mnie faktyczną przyjemnością.


Na Boga, nie drukuj codziennie (chyba że masz dobrą, domową drukarkę, wtedy hulaj dusza, drukuj jak chcesz)

Nie dostaniesz medalu z ziemniaka za to, że twój grudniowik wygląda jak album perfekcyjnej pani domu. Zbieraj zdjęcia, jeśli masz możliwość obrabiaj je lub segreguj regularnie, ale daruj sobie codzienne drukowanie, które generuje koszty i zabiera czas. Na pewno odpadają wszelkie metody zamawiania zdjęć online (próbowałam, to nie działa, chyba że uzupełnisz grudniownik na raz), w miarę sensownym rozwiązaniem jest Rossman, ale wg mnie najlepsze jest zwyczajne pójście do drukarni i prośba o druk na kartce A4. Jakość gwarantowana, cena niższa lub zbliżona do tej z Rossmana, a przy okazji możecie sobie wybrać papier. Ot, trochę wygodniej, chyba że macie sprawdzony Rossman pod domem.

UWAGA: mówiąc o drukarni naprawdę mam na myśli drukarnię, nie punkt ksero. W takim miejscu warto też mieć od razu ułożone zdjęcia na formacie A4 zapisane w formacie PDF lub TIFF. Zróbcie kilka zdjęć przed nadejściem grudnia i poproście o druk próbny, dzięki temu jeszcze przed Godziną Zero będziecie wiedzieli co poprawić.

O samych zdjęciach i ich obróbce jeśli nie macie czasu pisałam tutaj - Świąteczne zdjęcia - magiczny efekt na fotografiach


Ustal plan minimum

Okej, mamy przydasie, mamy co robić, wiemy gdzie i jak wywołujemy zdjęcia, wszystko gotowe, można sobie zaparzyć kawkę i iść ogarnąć przepisy na pierniczki. STOP! Zanim zaczniesz pracę, ustal plan minimum! Pamiętaj, im więcej zrobisz w listopadzie, kiedy motywacja do robienia grudniownika jest największa, tym lżej będzie Ci pracować w grudniu, a tym samym zwiększysz szansę na udokumentowanie całego miesiąca. Na czym polega plan minimum?

To lista rzeczy, które sprawią że będziesz się czuła komfortowo ze swoim albumem, ale nie nadwyrężą Cię czasowo. Chyba najlepiej wyjaśnić to na przykładzie:

Jeśli mój wymarzony plan na grudniownik wygląda tak:
1. Uzupełnianie albumu 3 razy w tygodniu
2. Codzienne wykonywanie 3 przemyślanych zdjęć i zdjęć-notatek
3. Codzienna obróbka
4. Wywoływanie zdjęć 3 razy w tygodniu
5. Raz w tygodniu super przekładka z numerem tygodnia

To też muszę założyć, co będzie, jeśli nagle będę miała dodatkowe zlecenie do końca roku, rozchorują mi się dzieci albo moja mama stwierdzi że ona definitywnie w tym roku nie robi pierogów, a ty Musisz Zjeść Pierogi. No to lecimy.

1. Uzupełnianie albumu w soboty lub niedziele (tylko raz w tygodniu)
2. Codzienne wykonywanie zdjęć-notatek, a porządne zdjęcia tylko raz w tygodniu (przez porządne zdjęcia mam na myśli te wykonane lustrzanką lub przemyślane zdjęcia telefonem)
3. Obróbka tylko przed drukowaniem
4. Wywoływanie zdjęć raz w tygodniu, przed samym wypełnieniem albumu.

Po co nam ten plan minimum? Ze względu na mentalne przygotowanie się do skończenia pracy. Jeśli rozplanujemy sobie bardzo ambitne tworzenie grudniownika, ale nam to nie wyjdzie (bo Pierogi na przykład) od razu poczujemy się zawiedzione sobą i tym samym to klasycznej grudniowej aury dodamy sobie +5 do wyrzutów sumienia. Nie ma po co. To nie ma być miesiąc męczarni, tylko radości z tego co udało nam się zrobić.
Wykonanie planu minimum da nam mentalną poduszkę, że mimo wszystko udało nam się COŚ zrobić. Nie udało się wykonać nawet planu minimum? Też dobrze. To po prostu oznacza, że źle go ułożyliśmy, nakładając na siebie zbyt dużo obowiązków.

Tutaj możecie poczytać dlaczego w zeszłym roku zdecydowałam się zrezygnować z osobnej formy grudniownika i w jaki sposób oszczędziłam czas :) - Grudniownik 2017

To by było tyle ode mnie. Trzymajcie się ciepło i miłego planowania grudnia!

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram


Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images