Project Life - podsumowanie albumu 2015/ 2016
16:38
Ponad dwa lata temu, kupując swój pierwszy album myślałam że zwariowałam. Decydowałam się na rozpoczęcie przedsięwzięcia, które wymagało ode mnie roku pracy, zmiany przyzwyczajeń i zdecydowanego wyjścia poza strefę komfortu jeśli chodzi o nawyki w robieniu zdjęć. Dzisiaj cieszę się że zdecydowałam się to zrobić i odkładając już drugi, ciężki od fotografii album nie mogę się doczekać trzeciego. Chcecie poczytać jak to ze mną było? Zapraszam na podsumowanie Project Life 2015/2016! :)
Jeśli pamiętacie jeszcze zeszłoroczne podsumowanie, to pewnie kojarzycie, że pisałam wtedy głównie o wadach i zaletach Projectu z punktu widzenia osoby mocno początkującej. Był to co prawda mój drugi album koszulkowy, ale to wtedy po raz pierwszy zdecydowałam się na regularną i świadomą pracę w trybie tygodniowym (a właściwie tygodniowo-miesięcznym, bo chociaż rozkładówki tworzone były tygodniowo, to pracowałam nad
Projectem średnio raz na miesiąc).
Mało kto wtedy o Projekcie w ogóle wiedział, jeszcze mniej osób go robiło i jeśli mam być szczera, to byłam pewna że to jedna z tych form spalonych na starcie. Czemu? Bo chociaż to niesamowicie piękna i trwała praca, to wymaga kilku ważnych elementów: samozaparcia, regularności i przede wszystkim świadomości, że coś takiego w ogóle istnieje.
W ciągu ostatniego roku zmieniło się wiele. Przede wszystkim Kasia
Worqshop poruszyła kreatywną stronę blogosfery i sprawiła, że o PLu
zrobiło się głośno. Po drugie, dziewczyny w sieci masowo pokazywały że
da się pracować, nawet jeśli jest się totalnie zielonym w klimatach
scrapbookingowych i wreszcie nie raz uświadamiano mnie, że nie tylko
wcale nie trzeba pracować regularnie żeby stworzyć coś fajnego, ale ba!
nie trzeba nawet dokumentować codzienności, żeby poradzić sobie z
koszulkami.
Wiecie co?
Na prawdę lubię się tak mylić :)
[Jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia w większym formacie wystarczy na nie kliknąć!]
Mój Project Life
Jeśli chodzi o moje podejście, to część zeszłorocznego bilansu w naturalny sposób się zdezaktualizowała. Kilka zalet straciło swoje znaczenie, natomiast część wad przestało mnie uwierać z bardzo prostego powodu - w ciągu ostatnich dwóch lat popadłam w rodzaj projektowej rutyny i wykształciłam na tyle dużo nawyków, że niemal nie zauważam czasu spędzanego na tej aktywności. Jeśli jednak dopiero zaczynacie, bardzo gorąco odsyłam Was do tego tekstu - żebyście sami zobaczyli że nawet ktoś wprawiony w boju z koszulkami sam kiedyś zaczynał i wychodziło to raz lepiej raz gorzej ;)Przede wszystkim zmniejszyła się u mnie różnica w postępie rozwijania stylu. Faktycznie, przeskok jest widoczny, ale nie w kontekście tygodniowym jak to miało miejsce na początku, ale raczej miesięcznym. Myślę że ta ewolucja w końcu będzie na tyle niewielka, że stanie się widoczna tylko dla mnie i tylko między poszczególnymi albumami, co jest dobrym znakiem, bo może w końcu przestanę psioczyć że brakuje mi spójności między poszczególnymi rozkładówkami :)
Ćwiczenia i praca nad stylem
W
zeszłym roku jednym z najważniejszych elementów motywujących mnie do
pracy nad Projectem było ćwiczenie technik i praca nad własnym stylem,
inspirowanym głównie amerykańskimi projektantkami.
Szło mi to jak po gruzie, bardzo często szukałam rozwiązań po omacku i
nie miałam pojęcia o podstawach, ale dzięki temu udało mi się stworzyć
własny sposób pracy, który z czasem dopracowywałam i mogę się nim
dzielić z Wami :)
Potwierdzam i obalam
Kilka
akapitów z poprzedniego wpisu muszę jednak skorygować, a niektóre
potwierdzić. O co chodzi? Przede wszystkim o hasło, że za jakość w
albumie musimy zapłacić, a odnalezienie perfekcyjnych dodatków to droga
przez mękę. Otóż... Pozmieniało się naprawdę wiele. Przede wszystkim Family Portraits znacząco
rozwinęło dział z PLem, tworząc własne albumy, karty i koszulki. Spadły
ceny, wzrosło zainteresowanie, pojawiły się dodatki w języku polskim -
wyobrażacie sobie taki postęp zaledwie w ciągu roku? Dla mnie było to
ogromne udogodnienie i wiem że nie wrócę już do części zagranicznych
przydasiów po prostu przez stosunek jakości do ceny.
Co
potwierdzam? To że na prawdę orientujesz się, że żyjesz ciekawie.
Jeszcze dwa lata temu miałabym problem ze zwleczeniem się z kanapy.
Notorycznie po powrocie do domu zakopywałam się pod kocem i całe godziny
spędzałam na czytaniu, ledwo rejestrując, że zmieniają się pory roku.
Nie było w tym nic złego, ale powiedzmy sobie szczerze - śladowe ilości
znajomości, jedzenie czegokolwiek i jakkolwiek, życie pod byle jakim
kocem z byle jakimi ambicjami na przyszłość w tej chwili wydaje mi się
myślą nie do zniesienia. Wtedy iskrą zapalną stało się właśnie
prowadzenie Projectu - miało być próbą opowiedzenia własnej historii,
motywacją do zmiany i próbowania nowych rzeczy, czyli właśnie
wprowadzeniem własnego Projeku Życie.
Polecam szczególnie
wszystkim tym, którzy wiecznie smęcą że na nic nie mają czasu, nic nie
mają z życia i ogólnie czas przecieka im przez palce. Może pora zacząć
go łapać? Przeszłości nic już nie zawróci, ale przyszłość wciąż może być tylko Wasza :)
Project Life w liczbach
W tym
roku statystyki albumowe nieco się poprawiły i wypadałoby o tym napisać
:) Przede wszystkim, pełnowymiarowych koszulek użyłam 35, czyli o 2
więcej niż w zeszłym roku. Mało? Mało, też spodziewałam się większego
przeskoku, szczególnie że wykonałam więcej rozkładówek podwójnych, ale
jak widać dwukrotne połączenie tygodni odjęło mi część statystyk (w
zeszłym roku połączyłam rozkładówki tylko raz). Na plus przemawia jednak
fakt, że w przeciwieństwie do zeszłego roku wykorzystałam w końcu rozkład typu insert o których pisałam w 10 rzeczach, które wypróbuję w tym roku w ilości sztuk 4,
czyli łączna ilość zwiększa się do 39 :) Po raz pierwszy zakupiłam
również Core Kit, czyli duży zestaw kart, który nie dość że zdecydowanie
ujednolicił mi poszczególne strony, ale również obniżył koszty w
stosunku do zeszłego roku.
Jeśli chodzi o zagraniczne kluby wysyłkowe,
to ilość zamówień na które się zdecydowałam również poszła w górę - w
2014 roku zamówiłam zestaw tylko raz (wrześniowy kit od Gossamer Blue),
natomiast w tym roku zamówiłam już 3: marcowy, kwietniowy i majowy
zestaw od Citrus Twist Kits. Ze względu na zwiększone koszty remontowe
zawiesiłam subskrypcję, ale zamierzam ją wznowić już od sierpnia, bo na
tym etapie działania jest to dla mnie najwygodniejsza i najlepsza
jakościowo opcja jeśli chodzi o dodatki do albumu :)
Nosz do jasnej...! Czyli to mi nie wyszło
W
tym roku potknęłam się na dwóch płaszczyznach.
Po pierwsze, siadła
spójność albumu. Wynika to ze stałego wzrostu poziomu na którym tworzę, więc jest to naturalnym skutkiem rozwoju, ale i tak w kontekście całego albumu jest irytujące. W zeszłym roku nie było to tak widoczne po pierwsze przez
poprawienie koszulek z pierwszych 3 tygodni, a po drugie dlatego, że w
sposobie dobierania kolorów byłam na takim samym, kompletnie zielonym poziomie. Głównym błędem było tworzenie baz kolorystycznych dla
każdej z rozkładówek osobno, zamiast skupienie się na ujednoliceniu
albumu za pomocą białej (lub jakiejkolwiek innej) bazy. Królowały beże, szarości, złamane biele i
kolorowe papiery, dzięki czemu wszystkie strony ładnie się spinały, ale ich przygotowanie wymagało czasu.
W tym roku poszłam po rozum do głowy i zamiast spędzać godziny na dobieraniu papierów po prostu korzystam z białej bazy i tworzę karty samodzielnie. Niestety przeskok jest widoczny, ale nie będę tego poprawiać.
W tym roku poszłam po rozum do głowy i zamiast spędzać godziny na dobieraniu papierów po prostu korzystam z białej bazy i tworzę karty samodzielnie. Niestety przeskok jest widoczny, ale nie będę tego poprawiać.
Po drugie... proszę Państwa, możecie
koronować mnie na Królową Zaległości :) Miało być lepiej, wyszło jak
zawsze, ale przynajmniej pozbyłam się wyrzutów sumienia. Wolę zamawiać
więcej, taniej i lepiej, nawet jeśli oznacza to miesiąc(e) zbierania
fotek i tydzień oczekiwania na realizację zamówienia. Nie ma nic
lepszego niż otrzymanie ciężkiej paczki ponad 100 fotek doskonałej
jakości, na doskonałym papierze za... 30zł. Cóż- jestem sknerą i dobrze mi z
tym! :) Szczególnie jeśli przez następny tydzień mam genialną wymówkę do
tego żeby nic nie robić w domu, bo przecież... taaaakie mam zaległości w
Projekcie :)
Układy i rozkładówki
Jak pewnie już zauważyliście, ograniczyłam nieco ilość typów rozkładów. W tej chwili skupiłam się na rozkładówkach horyzontalnych, bo właśnie te wykonuję najszybciej i najłatwiej jest mi na nich utworzyć spójną kompozycję. W przyszłym roku chciałabym dorzucić tutaj kilka koszulek wertykalnych głównie dlatego, że w końcu zamierzam poćwiczyć nieco więcej z fotografią portretową - nie ukrywam że ludzie to moja ogromna pięta achillesowa :)
Jeśli chodzi o koszulki typu Insert, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym, jak niesamowite efekty można uzyskać przy ich zastosowaniu. Nie tylko poszerzają miejsce, którego tak czasami brakuje, ale też pozwalają na zupełnie inną pracę z kompozycją. Świetnym pomysłem jest wykorzystywanie instertu jako mini albumu/rozdziału w ramach konkretnego tygodnia, na przykład na ulubione zdjęcia z wakacji czy sesje zdjęciowe. Ja na przykład w ramach tygodnia 39 wrzuciłam insert z sesją cosplayową - nie pasowała mi do głównej rozkładówki poświęconej Intel Extreme Masters, więc w ten sposób wyodrębniłam ją bez konieczności zmiany stylu stron.
Bardzo polecam chociaż spróbować zabawy z tym rozmiarem, bo może Was pozytywnie zaskoczyć :)
Fuse Tool - hit czy kit?
O FT postaram się napisać osobny artykuł, bo akapit tutaj to zdecydowanie za mało. Na razie mogę Wam powiedzieć tyle, że wszystkie obawy, które miałam co do tego urządzenia okazały się kompletnie bezpodstawne. Chociaż zabawa z nim nie należy do najłatwiejszych, rozkładówki trzeba dokładnie rozplanować i przygotować to... wciąga na tyle mocno, że nie chce się przestać.
Przede wszystkim Fuse Tool pozwala na nieograniczoną ingerencję w układ koszulek, co już na starcie daje nam większe możliwości budowania kompozycji. Do niedawna moim problemem było dobieranie układów, polowanie na określone wzory i w końcu... zastanawianie się, co ja do czorta zamierzam zrobić z koszulkami, które do niczego mi nie pasowały. Problemem było też to, że korzystając z koszulek Family Portraits miałam ograniczony wybór co do wzorów. Teraz cała sprawa się rozwiązała - kupuję tylko te rozkłady, z których faktycznie korzystam bardzo często, a resztę tworzę sobie sama.
Wspominałam że można tworzyć shaker boxy? :)
Podsumowanie
Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że to był bardzo produktywny i wyjątkowy rok - chociaż nie ukrywam, że wymagał kilku poświęceń. Nie ma co oczekiwać że tak duże przedsięwzięcie zrobi się samo, ale też daleka jestem od odradzania Wam tego projektu :) To na prawdę piękna pamiątka, wspaniała możliwość zachowania wspomnień i okazja do rozwinięcia się, dająca na koniec ogromną satysfakcję.
Patrząc na prace dziewczyn które dopiero zaczynają, nie ukrywam że jestem nieco zazdrosna - tworzycie świetne albumy, które od początku wyglądają doskonale :) Nie będę jednak ukrywać, że skrycie dopinguję wszystkie te, które jeszcze nie radzą sobie z kieszonkami - przed Wami ogromna przygoda, dzięki której znajdziecie swój własny styl, nowe rozwiązania i zachowacie wspomnienia. Nie poddawajcie się na starcie przez to, że coś nie pasuje, zaległości rosną do poziomu góry, albo nie wychodzi Wam cokolwiek innego. Gwarantuję, że podziękujecie sobie za cały ten wysiłek i docenicie właśnie te początki, bo... cóż, po prostu będą najwcześniejszym wspomnieniem zachowanym w tej formie :)
Bardzo dziękuję Wam za dotrwanie aż do końca - wiem że musieliście przebić się przez ścianę zdjęć i tekstu, ale mam nadzieję że wynieśliście stąd dla siebie coś dobrego :) Bardzo mocno trzymam kciuki za Wasze własne projekty i zapraszam do odsyłania do siebie, jeśli tworzycie coś w tej materii - bardzo chętnie zobaczę, a może i doradzę, jeśli będziecie mieli taką potrzebę. Do zobaczenia wkrótce! :)
0 komentarze